Jak wzmocnić zaufanie do systemu emerytalnego?

Pierwsza faza wprowadzenia Pracowniczych Planów Kapitałowych wskazuje, że weźmie w nich udział około 40 proc. uprawnionych. Na decyzje Polaków negatywnie wpływają doświadczenia z OFE i niskie zaufanie do całego systemu emerytalnego. O tym w jaki sposób to zaufanie można przywrócić dyskutowali eksperci podczas debaty Interii.

Pełne dane dotyczące uczestnictwa w PPK w największych firmach poznamy w połowie grudnia. - Uważam, że partycypacja w okolicach 40 proc., pod warunkiem, że ostateczne dane potwierdzą ten poziom dla całego rynku, jest całkiem dobra, bo od początku tworzenia PPK zakładano, że będzie to proces wieloletni. Rzeczywiście nad podejściem Polaków do tego programu mocno ciążą doświadczenia z OFE.  Porównywanie OFE do PPK nie ma jednak żadnego uzasadnienia i jest "nie fair", ponieważ to są kompletnie inne systemy. Przede wszystkim dlatego, że pierwszy jest elementem systemu obowiązkowego, a drugi dobrowolnego i prywatnego. Niestety temat PPK został upolityczniony. Namawianie ludzi do wypisywania się z tego programu jest działaniem na ich szkodę, bo dla pracownika to jest oczywisty benefit - podkreśla Łukasz Kwiecień, wiceprezes PKO TFI.

Reklama

Negatywny efekt przeniesienia połowy aktywów z OFE do ZUS za czasów rządu Donalda Tuska jest wciąż silny i wpływa na poziom zaufania także do prywatnych i dobrowolnych programów. W tym kontekście w expose premier Morawiecki powiedział, że oszczędności gromadzone w PPK są w pełni prywatne, ale nieufność Polaków jest zrozumiała i zaproponował zmiany w konstytucji, które miałyby wzmocnić gwarancje prywatności środków zgromadzonych w takich programach jak PPK czy IKE.

Ta deklaracja wywołała dużo kontrowersji, bo konstytucja daje ochronę własności, a dodatkowo prywatność środków w PPK jest nawet literalnie zapisana w ustawie.

Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju tłumaczy, że według badań zaufanie do systemu emerytalnego na świecie i w Polsce oscyluje w granicach 35-40 proc., a zmiany w OFE w 2013 r. dodatkowo bardzo mocno je podkopały.

- Rząd zaproponował dwie istotne zmiany porządkujące system emerytalny - PPK jako powszechny prywatny system oszczędzania wspólnie z pracodawcą, oraz przekształcenie OFE w IKE z możliwością wyboru ZUS. W efekcie, wykształci się w Polsce, miejmy nadzieję, docelowy model szeroko rozumianego systemu emerytalnego z publiczną emeryturą dożywotnią w ZUS oraz prywatnym filarem kapitałowym - zarówno pracowniczym, jak i indywidualnym. Ale kluczowe jest odbudowanie zaufania, aby ludzie chcieli w tych systemach gromadzić pieniądze. A do tego potrzebne jest ustabilizowanie regulacji. Stąd propozycja premiera Mateusza Morawieckiego, aby poprzez zapis w konstytucji stworzyć np. wymóg kwalifikowanej większości głosów przy zmianie ustaw emerytalnych. Wtedy takie zmiany wymagałyby szerokiego konsensusu politycznego. Systemowi emerytalnemu powinno ufać co najmniej 70 proc. Polaków, a to niemożliwie, jeżeli na przestrzeni ostatnich dwóch dekad było kilkadziesiąt, jeśli już nie kilkaset zmian w całym systemie emerytalnym - mówi prezes PFR.

Podkreśla, że propozycja premiera ma na celu przede wszystkim ustabilizowanie regulacji. - Nie chodzi o to, żeby zagwarantować prywatność środków, bo ona już jest gwarantowana. Chodzi o to, że brakuje przewidywalności co do stabilności regulacji. Skoro do odwołania Rzecznika Praw Obywatelskich potrzeba 3/5 głosów, to dlaczego zwykłą większością można zmieniać tak ważne ustawy, dotyczące programów, w których są setki miliardów złotych zgromadzone przez Polaków - przekonuje szef PFR.

Krytycznie do pomysłu premiera podchodzi prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.

- Konstytucja nie jest miejscem na reklamowanie takich programów przez premiera. Po drugie, konstytucja mówi, że własność prywatna jest chroniona i żadnych dodatkowych gwarancji nie potrzeba. Po trzecie, nie może być ustaw uchwalanych specjalną większością, poza tymi, które są wymienione w konstytucji (np. ustawa o zmianie Konstytucji) . W obecnym stanie prawnym nie można uznać, że skoro ta akurat ustawa zostałaby uchwalona większością kwalifikowaną, to jest to jakaś "super ustawa" - podkreśla prof. Piotrowski.

- Kodeks wyborczy był uchwalony jednomyślnie (430 za, 0 przeciw, 0 wstrzymujących się), a potem Trybunał Konstytucyjny uznał, że niektóre jego postanowienia są niezgodne z ustawą zasadniczą. Gdybyśmy wprowadzili odrębną kategorią ustaw uchwalanych większością 3/5, to pytanie jak one by się miały do pozostałych. Co z aktami wykonawczymi do tych ustaw? Komisja Konstytucyjna Zgromadzenia Narodowego rozważała tę koncepcję przy tworzeniu konstytucji i odrzucono ją wówczas jako wprowadzającą zamęt prawny i zbyt ryzykowną z punktu widzenia spójności systemu - dodaje  prof. Ryszard Piotrowski.

Nawiązując do doświadczeń z OFE, mówi, że prywatyzacja systemu emerytalnego jest niezgodna z konstytucją, a OFE od początku było grabieżą majątku publicznego. Polska była wówczas w trudnej sytuacji, występowało wysokie zadłużenie, a taka koncepcja funduszy emerytalnych jak OFE  została narzucona przez Bank Światowy. Krytykował tę koncepcję między innymi noblista Joseph Stiglitz - argumentuje prof. Ryszard Piotrowski. Dodaje, że był w grupie zwolenników likwidacji OFE.  Jednocześnie sam podaje przykład złych doświadczeń z produktami inwestycyjnymi, które potęgują brak zaufania do systemu finansowego.

- Ja mam własne doświadczenia w tej materii, bo 20 lat temu zacząłem wpłacać systematycznie w pewnym ubezpieczeniowym funduszu, bo taki był wymóg banku, w którym brałem kredyt. Kilka dni temu spotkałem się z moim agentem ubezpieczeniowym i dostałem to co wpłaciłem, ale gdy zapytałem jaki jest zysk wypracowany przez te 20 lat,  otrzymałem odpowiedź, że jest to zaledwie kilkaset złotych,  ponieważ po drodze był kryzys finansowy, a ubezpieczenie pokrywało też pewne ryzyka - mówi prof. Ryszard Piotrowski.

- To pokazuje, że na tych produktach zarabiają przede wszystkim firmy inwestycyjne, które je oferują, a są to najczęściej potężne międzynarodowe korporacje. Mam obawy, że w przypadku PPK może być podobnie - dodaje konstytucjonalista.  

Paweł Borys ripostuje: - PPK nie mają nic wspólnego z OFE, bo w przeciwieństwie do tych drugich, są systemem dobrowolnych i prywatnych oszczędności, a dodatkowo w przypadku PPK maksymalne opłaty zostały od początku ustawowo mocno ograniczone (nie mogą być wyższe niż łącznie 0,6 proc. - red.). Nie można mówić o prywatyzacji emerytur, w odniesieniu do naszych oszczędności, które są prywatne. Takie przedstawianie PPK wynika z niezrozumienia zasad tego programu.

Zdaniem prof. Ryszarda Piotrowskiego w przypadku PPK państwo stosuje jednak rodzaj przymusu, ponieważ zapis do programu jest automatyczny, a jeśli ktoś nie chce w nim uczestniczyć, to musi się wypisać na swój wniosek, ale po kilku latach znowu zostanie automatycznie zapisany. Dodatkowo zdaniem konstytucjonalisty fakt, że pieniądze z PPK będą inwestowane na giełdzie, wystawia przyszłych emerytów na ryzyko.

- W długim okresie nie można zagwarantować ponadprzeciętnych zysków - dodaje prof. Piotrowski. Ocenia też, że planowane przekazanie środków z OFE do IKE jest darowizną pieniędzy publicznych podmiotom prywatnym.

Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich  tłumaczy, że wprowadzenie programu PPK w przeciwieństwie do OFE, nie ma nic wspólnego z prywatyzacją systemu emerytalnego.

- Podstawowa różnica polega na tym, że OFE powstały z wydzielenia części obowiązkowej składki odprowadzanej w ramach obowiązkowego i powszechnego systemu emertytalnego, czyli część obowiązkowej składki została przekazana do OFE. Natomiast w przypadku PPK nie mamy do czynienia z emerytalnym systemem ubezpieczeń społecznych. PPK w żaden sposób nie wpływają na wysokość składki ani uprawnień emerytalnych w ZUS, ale są instrumentem długoterminowego oszczędzania, funkcjonującym poza powszechnym i obowiązkowym  systemem emerytalnym. PPK jest systemem dobrowolnym z mechanizmem automatycznego zapisu, ale z możliwością rezygnacji w każdym momencie i co ważne możliwością wypłaty zgromadzonych środków w dowolnym momencie. W przypadku OFE tych środków nie można było wypłacić przed osiągnięciem wieku emerytalnego, a dodatkowo i tak wcześniej wracały do ZUS w postaci tzw. suwaka bezpieczeństwa - argumentuje Kozłowski.

Podkreśla też, że w przypadku PPK opłaty są bardzo niskie, także w porównaniu do funkcjonujących na rynku funduszy inwestycyjnych. - To jest nieporównywalnie niższy poziom opłat do tych, które kiedyś brały OFE i które zwłaszcza na początku były horrendalnie wysokie i dopiero po latach funkcjonowania zostały ograniczone -  tłumaczy Kozłowski.

Dodaje, że oszczędności w PPK to nie tylko wpłata pracownika, ale i pracodawcy plus dopłata od państwa. To oznacza, że gdyby wyniki inwestycyjne były słabe, to pracownik i tak jest na plusie. Strata dla pracownika jest mało prawdopodobna, bo wystąpiłaby dopiero gdyby fundusz, w którym są ulokowane te środki poniósł stratę przekraczającą 50 proc.

Taka konstrukcja PPK powoduje, że nieuczestniczenie w tym programie jest niekorzystne, zwłaszcza w sytuacji,  gdy duża grupa Polaków trzyma swoje oszczędności w bankach na nisko oprocentowanych lokatach, co powoduje, że zżera je inflacja i ich realna wartość się kurczy -dodaje ekonomista FPP.

PPK nie będą elementem emerytury, ale dodatkowymi oszczędnościami.  Będą one pomagały w uzupełnieniu luki dochodowej po przejściu na emeryturę, wynikającej z obniżającej się stopy zastąpienia (relacja emerytury do średnich zarobków-red.).

Łukasz Kwiecień, wiceprezes PKO TFI zwraca uwagę, że przy obecnej demografii jesteśmy skazani na dodatkowe oszczędzanie długoterminowe. - Mamy z tym szalony problem w Polsce, także ze względów historycznych. Tych środków będą potrzebowali zarówno sami oszczędzający jak i cała gospodarka, bo z czegoś trzeba finansować potrzeby inwestycyjne.  Jak dodaje, PPK  jest sposobem na dywersyfikację zabezpieczenia przyszłości i konieczna jest mobilizacja do oszczędzania.

Wiceprezes PKO TFI przyznaje jednocześnie, że trudniej pewnie przekonać do tego osoby, które miały złe doświadczenia z oszukańczymi produktami inwestycyjnymi.

Paweł Borys zgadza się z opinią prof. Piotrowskiego co do tego, że OFE były prywatyzacją emerytur, co nie powinno mieć miejsca, bo było to sprywatyzowanie publicznej składki, czyli wyjęcie części pieniędzy z systemu publicznego.

Odnosząc się do tego czy sposób inwestowania środków zgromadzonych w PPK wystawia uczestników na zbyt duże ryzyko, tłumaczy, że polityka inwestycyjna zakłada dużą dywersyfikację oraz zmienia się wraz z wiekiem uczestnika. Przypomina, że obecnie średnia opłata za zarządzanie w PPK wynosi zaledwie 0,37 proc. i jest jedną z najniższych na świecie.

- Zgadzam się, że niektóre instytucje finansowe zarówno na świecie jak i w Polsce były zbyt pazerne i sprzedawały produkty w sposób nieuczciwy. Zgadzam się też, że to państwo jest odpowiedzialne za bezpieczeństwo socjalne emerytów. W przypadku IKE, PPE czy PPK chodzi o zbudowanie systemu długoterminowych oszczędności, których nie ma w polskiej gospodarce. Bez tego nie uda się zbudować społecznej gospodarki rynkowej, bo nie mamy długoterminowego kapitału krajowego. Chodzi więc co to, żeby zmobilizować krajowe oszczędności, co daje większą niezależność ekonomiczną kraju - tłumaczy Borys. Dodaje też, że z perspektywy ekonomicznej, w długim horyzoncie przy całej krytyce systemu OFE, to stopa zwrotu w tych funduszach i waloryzacja środków w ZUS są podobne.  - Waloryzacja zależy od wzrostu płac, a zyski z akcji zależą od zysków firm. Obydwa parametry w długim terminie są pochodną tempa wzrostu PKB - tłumaczy prezes PFR.

Dodaje, że repartycyjne systemy emertytalne (oparte na zasadzie, że bieżące składki pracowników finansują wypłaty emerytur) bardzo dobrze sprawdzały się przez ponad 100 lat gdy w tym czasie w Europie był wyż demograficzny, ale w przyszłości już tak nie będzie. - Do niedawna było to łatwe, bo każdą emeryturę finansowały składki 3-4 pracujących osób.  Teraz sytuacja się jednak zmienia i jedną emeryturę finansują 1-2 pracujące osoby. Dlatego świadczenia emerytalne z systemu publicznego będą w przyszłości o połowę niższe (w stosunku do zarobków - red.) niż dzisiejsze. To pokazują dane ZUS - mówi Paweł Borys.

Jak tłumaczy, w tej sytuacji są tylko dwie możliwości: albo kolejnemu pokoleniu trzeba będzie znacznie podnieść składki na ZUS albo w grę wchodzi drugi wariant, czyli obecni pracownicy muszą zacząć więcej oszczędzać, żeby utrzymać przyzwoity standard życia po przejściu na emeryturę. - Szacuje się, że emerytura w relacji do zarobków powinna wynosić co najmniej 50 proc.  Dane ZUS pokazują, że będzie to ok 25-30 proc., więc nawet jeśli podnieślibyśmy wiek emerytalny, byłoby to ok. 35 proc. Trzeba więc tę lukę czymś uzupełnić. Do tego potrzebny jest system długoterminowego oszczędzania, taki jak PPK, ale trzeba podkreślić, że to nie jest część emerytury. Nie naruszamy obowiązku gwarantowania przez państwo emerytur, nie obiecujemy gruszek na wierzbie i nie mówimy, że nie ma w tym ryzyka inwestycyjnego, ale zadbaliśmy o to, żeby polityka inwestycyjna była zdywersyfikowana, dostosowana do wieku uczestnika i żeby opłaty za zarządzanie od początku były niskie. Warto dodać, że liderami rynku jeśli chodzi o firmy oferujące PPK są krajowe instytucje finansowe, a nie zagraniczne - wylicza Paweł Borys.

Program PPK powstał po szerokich konsultacjach społecznych.  - Poparły go wszystkie organizacje zrzeszające pracodawców i wszystkie związki zawodowe - podkreśla szef PFR.

Łukasz Kwiecień zwraca uwagę, że niestety temat PPK został upolityczniony. - Namawianie ludzi do wypisywania się z PPK to jest działanie na ich szkodę, bo dla pracownika to jest oczywisty benefit - mówi wiceprezes PKO TFI. Dodaje, że jego zdaniem niedobrze się stało, że terminy wprowadzania PPK w największych firmach zbiegły się z przekształcaniem OFE w IKE. W przypadku mniej zorientowanych w szczegółach tej operacji  kwestia pobrania 15 proc. opłaty przekształceniowej przy przenoszeniu środków do IKE jest źle interpretowana i wprowadza zamieszanie, które rzutuje też na PPK, choć oba programy nie mają ze sobą nic wspólnego.

Jest jednak optymistą jeśli chodzi o działanie PPK w długim terminie. - Dzięki systematycznej pracy edukacyjnej coraz większa grupa osób będzie się przekonywać do uczestnictwa w tym programie -  uważa wiceprezes PKO TFI.

Łukasz Kozłowski dodaje, że dla niego wzmocnienie konstytucyjne takich programów jak PPK byłoby pozytywne z punktu widzenia zaufania społecznego.

- Jak widać, nie wszystkich przekonuje fakt, że te środki można w każdym momencie wypłacić, i  to, że są one lokowane w funduszach zdefiniowanej daty, gdzie strategia inwestycyjna jest dostosowana do wieku uczestnika,  a opłaty za zarządzanie zostały ograniczone na niskim poziomie. Mimo tego często pojawia się pytanie czy ktoś tych reguł w przyszłości nie zmieni. Taka dodatkowa forma ochrony mogłaby być przekonująca dla sporej grupy, która na dziś ma obawy - tłumaczy Kozłowski. Jak zaznacza, potrzeba też edukacji, bo trudno oczekiwać, żeby zupełnie nowy system już na początku przekonał wszystkich uprawnionych.

- Zakładam, że gdy pierwsza grupa uczestników zacznie gromadzić środki w PPK, to ci, którzy nie uczestniczą zobaczą jak szybko one rosną dzięki dopłatom pracodawcy oraz państwa i duża część tych którzy się wypisali jednak zmieni zdanie i poziom partycypacji będzie rósł - mówi ekonomista FPP.

Wiceprezes PKO TFI dodaje, że już teraz są takie przypadki. - Wśród firm, które podpisały z nami umowy na prowadzenie PPK są takie, w których pracownicy, którzy zrezygnowali na początku,  chcą się jednak zapisać - mówi Łukasz Kwiecień.

Monika Krześniak-Sajewicz


Dowiedz się więcej na temat: PPK | system emerytalny | OFE | ZUS
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy