Pracownik o niskich zarobkach ma dodatkową zachętę w PPK

Wyzwaniem związanym z kolejną falą wprowadzania PPK jest grupa pracowników o niskich zarobkach. Kluczowe jest dotarcie z informacją, że mogą oni swoją składkę obniżyć do zaledwie 0,5 proc., bo program na to pozwala. Czy to wystarczy?

W pierwszym etapie największe firmy już wdrożyły PPK, a teraz dwie grupy: średnie i małe firmy przystępują. Łącznie jest to blisko 80 tys. firm w których pracuje prawie 4 mln osób. Dziś już blisko 2 mld zł aktywów ulokowanych jest w PPK.

Reklama

- Warto zauważyć, że w dobie COVID -19 przybyło uczestników PPK i to pokazuje, że zadziałało myślenie, że w trudnych czasach warto mieć oszczędności. Ambasadorami PPK stały się te osoby, które do tego programu przystąpiły. Uczestnik, który wpłacił 800 zł, ma 1840 zł na swoim prywatnym koncie PPK - mówi Bartosz Marczuk, wiceprezes PFR podczas debaty na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.

- PPK to program przełomowy i nieskromnie powiem, że liczymy również na dodatkowy pozytywny efekt związany z bardzo sprawną dystrybucją środków z Tarczy Finansowej PFR.  Subwencje szybko trafiły właśnie do firm, które przystępują w tym półroczu do programu. Mam nadzieję, że to dodatkowo wzmocni zaufanie do programu PPK, którego PFR jest operatorem - podkreśla wiceprezes PFR.

Z badania ING Banku Śląskiego (przeprowadzonego wśród pracowników firm, które wprowadziły PPK w pierwszej fali czyli 250 plus - red.) wynika, że nie należy się spodziewać spadku odsetka obecnych uczestników w PPK, ponieważ ci, którzy mieli zrezygnować już to zrobili. Pozytywne doświadczenia z PPK mogą raczej przyciągać nowych uczestników. Podstawową motywacją do pozostania w PPK jest lęk przed starością w ubóstwie (niską emeryturą).

Paweł Jaroszek, wiceprezes ZUS uważa, że projekt PPK jest dobry zarówno ze względu na mechanizm gromadzenia oszczędności w PPK jaki i efekt, który wystąpił przy okazji jego wdrażania, czyli edukacji w kwestiach przyszłości emerytalnej.  

Jarosław Skorulski, prezes BNP Paribas TFI zwraca uwagę na stronę inwestycyjną programu, w kontekście przechodzenia przez kryzys związany z pandemią.

- Widzimy już dziś, jak dobre było stworzenie strategii inwestycyjnej dopasowanej do wieku uczestników sprowadzającej się w skrócie do tego, że młodzi mają bardziej ryzykowne portfele inwestycyjne,  a starsi uczestnicy, czyli bliżej emerytury, bardziej stabilne, mniej narażone na gwałtowne zmiany wycen - mówi.

Dodatkowo zwraca uwagę, że reforma wystartowała w odpowiednim momencie, przy niskich  cenach zakupu, a odbicie nastąpiło już przy dużo wyższych aktywach na koncie. Tu sprawdza się systematyczne oszczędzanie, bo nabywamy jednostki po różnych cenach i minimalizujemy ryzyko gwałtownych spadków aktywów.

Przypomina też, że uczestnik PPK jest automatycznie przypisywany do subfunduszu, ale może go zmienić.

Tomasz Orlik, wiceprezes PFR TFI zawraca uwagę, że mimo licznych szkoleń nadal jest głód informacji na temat programu PPK.  Wśród zalet programu, oprócz samej konstrukcji, wymienia też możliwość wypłaty środków przed przejściem na emeryturę, gwarancję dziedziczenia, bardzo niskie opłaty za zarządzanie.

Z kolei Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego uważa, że czas powinien działać na korzyść programu i partycypacja powinna rosnąć, choć w grupie tych firm, które teraz będą wchodzić do systemu, bariera dochodowa może zadziałać silniej, poprzez niższe wynagrodzenia niż w dużych firmach.

W mniejszych jest więcej osób, które muszą pożyczyć, żeby spiąć budżet domowy, dlatego  partycypacja może być niższa niż 40 proc. Benecki przypomina jednocześnie, że program zawiera specjalną zachętę do uczestnictwa dla osób o niskich dochodach i powinna ona w tym kontekście zadziałać na korzyść.

Przypomnijmy, że osoby, które zarabiają poniżej 120 proc. płacy minimalnej mogą obniżyć swoją składkę do 0,5 proc. swojego wynagrodzenia (zamiast standardowych 2 proc.-red.), a jednocześnie wpłaty pracodawcy i dopłaty od państwa są w normalnej wysokości. To oznacza, że dla tej grupy program jest podwójnie opłacalny. Pytanie jednak czy to wystarczy?

Zdaniem Beneckiego, warto rozważyć czasowe obniżenie składki pracowników najmniej zarabiających do zera, by zobaczyli jak środki przyrastają na ich kontach, a potem można wrócić do minimalnej składki w tej grupie, czyli do min. 0,5 proc.

Bartosz Marczuk podkreśla, że przy ocenie partycypacji w pierwszej fali, która wyniosła około 40 proc., warto zestawić kluczowe dane.

- W pierwszej fali przystąpiło do PPK  1,1 mln plus 200 tys. tych, którzy weszli do PPE w efekcie ustawy o PPK. Nawet gdyby utrzymać taką partycypację,  to po całkowitym wdrożeniu programu będzie oszczędzać na emeryturę około 4-5 mln osób.  Wcześniej, w ciągu 20 lat od 1999 roku czyli od wprowadzenia nowego systemu emerytalnego, udało się przekonać do oszczędności emerytalnych 700 tys. osób - argumentuje.

W Wielkiej Brytanii  na początku partycypacja wynosiła około 50 proc., a teraz jest ona w okolicy 90 proc., a więc w trakcie trwania programu się mocno zwiększyła.

- Jak ludzie zobaczą pieniądze na swoim rachunku, sprawdzą, że można je wykorzystać w przypadku losowych zdarzeń, to z upływem czasu uczestnictwo będzie rosnąć - przewiduje wiceprezes PFR.

- W drugiej i trzeciej fali partycypacja może być nieco niższa od pierwszej, bo do programu wchodzą mniejsze firmy. Zakładamy szerokie widełki, między 35 proc. a 40- 45 proc. uczestnictwa - dodaje Marczuk.

- W czwartej fali, czyli w sferze budżetowej, będzie pewnie wyższa, ale nawet jeśli założymy, że po zamknięciu całego wdrożenia będzie to 4-4,5 mln Polaków, to będzie to przełomowa zmiana jeśli chodzi o dodatkowe, długoterminowe oszczędzanie w Polsce - podkreśla.

Paweł Wojciechowski, były minister finansów uważa, że przełom stwarza opcja domyślna, czyli automatyczny zapis oraz uczestnictwo państwa i pracodawcy, co w połączeniu z lękiem o niską emeryturę wpływa na partycypację. - Jeśli poprawimy zaufanie do państwa, to mamy szansę na wzrost partycypacji - dodaje.

Stanisław Szwed, wiceminister pracy nawiązuje do wyników badania, które pokazują, że jednym z powodów wejścia do PPK jest obawa o niską emeryturę.

- To może jest ten moment, w którym przekonamy większą grupę do tego programu. Wyzwanie dotyczy tego jak zachęcić osoby, które mają niskie dochody. Jest możliwość niższej wpłaty, ale może trzeba znaleźć dodatkowy mechanizm - podkreśla.

- Musimy o tym mówić i wpajać konieczność oszczędzania. Potrzebna jest edukacja i wiedza o systemie emerytalnym, tym bardziej, że mamy dwa: stary i nowy - dodaje.

Jego zdaniem, trzeba bardziej przekonywać jakie korzyści przynosi program PPK. Ważny wątek dotyczy wzrostu wynagrodzeń, które przekładają się na wyższe składki. Jesteśmy przed ważną dyskusją, która dopiero się zaczęła, dotyczącą formy pracy w kontekście ubezpieczeń społecznych, także dyskusji o osobach prowadzących działalność gospodarczą, zwłaszcza, że pojawiają się głosy, że system emerytalny jest niepotrzebny - mówi wiceminister pracy.

Uczestnicy debaty podkreślają, że PPK jest dobrym systemem, ale nie jest lekiem na niskie emerytury. Wiceprezes ZUS tłumaczy to na przykładzie:

- Ile potrzebujemy środków, jeśli chcemy otrzymywać emeryturę w wysokości przeciętnego wynagrodzenia? W momencie przejścia na emeryturę musielibyśmy dysponować oszczędnościami w wysokości około 1 miliona zł.  Oszczędności z PPK uzupełnią tylko częściowo lukę dochodową, ale nie zagwarantują nam emerytury takiej, jaką byśmy sobie życzyli - mówi wiceprezes ZUS.

Monika Krześniak-Sajewicz

Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy